poniedziałek, 26 sierpnia 2013

O ludziach



Ich wygląd warunkuje klimat, ich usposobienie religia. Indonezyjczycy to naród ludzi niskich, na tyle, że mając 170cm (i trochę umiejętności) możesz spokojnie ubiegać się o miejsce w narodowej reprezentacji w koszykówce. Ciemne oczy, ciemne włosy i szerokie, płaskie nosy, czyli coś, czego biały człowiek, choćby chciał zmieszać się z tłumem, nie przeskoczy! (A wierzcie mi, rola „superstar” robi się męcząca już po paru dniach, gdy każde wyjście na ulicę kończy się obszerną sesją zdjęciową, a okrzyki „bule”, brzmiące dość obraźliwie,  dobiegają z każdej strony). 
(Gedongsongo - świątynie, wulkany, buleee)
Moda, w większych miastach, dominuje europejska, wyłączając urzędy publiczne, jak np. szkoła, gdzie panuje zasada zakrywania całego ciała, z naciskiem na ubrania luźne, co często sprowadza się do chodzenia ubranym jak w worku. Jeśli jednak zdecydowałeś się odwiedzić ten kraj, akceptacja tutejszych zwyczajów jest obligatoryjna. Głęboko zakorzeniona religia również ma swoje odzwierciedlenie w codziennym stroju (ciekawą sprawą jest indonezyjski Glamour!).  Jawa, jako zdecydowanie muzułmańska wyspa, pokazuje kobiety pozakrywane w burkę, kolorowe nakrycia głowy. Nie jest to ich obowiązkiem, ale wolnym wyborem. Dla nas jest to dziwne, dla nich – piękne.  I jakkolwiek łatwo przychodzi mi tolerancja tutejszych zwyczajów, tego, co ich dotyczy,  z ciężkim sercem akceptuję fakt, że nawet dla europejskiej kobiety pobyt na basenie kończy się pływaniem w koszulce i krótkich spodenkach. Kobieta w bikini musi być dla nich czymś bardzo wyuzdanym. Cóż, przełykam to i wchodzę do basenu tak, jak stoję.
Inaczej jest na Bali. Nie tylko dlatego, że to hinduistyczna wyspa. To jakby nie Indonezja, myślę, że wielu ludzi nie zdaje sobie sprawy, że Bali należy do Indonezji. O Bali słyszał każdy, a Indonezja? Gdzie jest Indonezja?  A więc Bali to Bali, to po prostu europejski kurort. A więc również europejskie zwyczaje. Swobodnie poruszam się w krótkich spodenkach, a po plaży biegam w bikini. Nikt nie patrzy krzywym okiem, jest okey! Korzystam ze słońca po to, by przez następne 6 tygodni zakrywać opalone ciało długimi ubraniami.
 (Do świątyni hindu, można wejść tylko w sari)
Czym się trudnią ludzie w tym kraju? Przede wszystkim -  handel. Wszyscy czymś handlują, na ulicy, co parę metrów, mijam stoisko z ubraniami, pamiątkami, ale przede wszystkim z  jedzeniem. Odnoszę wrażenie, że wielu ludzi jada posiłki „na mieście”, widocznie dla lokalnych jest to bardzo tanie. Z pewnością tańsze, niż dla turystów. Co jeszcze, rolnictwo! Pola ryżu, kukurydzy, manioku, i wielu innych warzyw, również znanych nam w Europie, ciągną się jak okiem sięgnąć. Mechanizacja? Gdzie tam! Ludzkie ręce, może jakaś kosa, tyle na ten temat.

(rolnicy chroniąc się przed słońcem noszą "caping", tradycyjne kapelusze)
(street food - istotny element jawajskiego krajobrazu)


(rowerowy "bagażnik" może pomieścić nawet i cały dobytek)
W mieście jest trochę inaczej. Bardziej europejsko. Sama trafiam do rodziny w której „tata” jest lekarzem, a „mama” nauczycielką. To zamożna rodzina. I szczególna, gdyż po części muzułmańska, po części chrześcijańska. W tej chwili związki małżeńskie między wyznawcami różnych religii są zakazane przez prawo. Przed ślubem jedna z osób musi przejść na religię drugiej, zazwyczaj jest to żona. Wcześniej było to całkiem legalne, stąd moja rodzina. Nasz dom. Jest czysto, mam swój pokój, a w łazience jest toaleta (ze spłuczką). Papier toaletowy? O tak, było coś takiego, ostatni raz w łazience na Okęciu. No dobrze już, dobrze, w sklepach dla europejczyków, całe szczęście, też.  
(Ja i hostmum)
Niestety, Indonezja to skorumpowany kraj. Ma za sobą równie ciężką historię jak my. Najpierw 350 lat pod okupacją holenderską, potem 3 lata pod Japońską (przy czym Żółtki dały im lepiej popalić niż Holendrzy!). Potem komunizm.  Łatwo nie było. Ale powoli, powoli nabiera rozpędu, rozwija się, ma w końcu duży potencjał w ludziach.
Okey, ale jak wygląda dzień przeciętnego Indonezyjczyka? Z perspektywy mojej rodziny wygląda to tak: Przede wszystkim, pobudka o 5 rano (my powiedzielibyśmy – nad ranem). Bo wtedy są pierwsze nawoływania do modlitwy. „Mama” GOTUJE śniadanie, nawet czterodaniowe. To dla nich bardzo ważny posiłek. Po dopełnieniu popołudniowych obowiązków zazwyczaj zapadają w drzemkę, i  tak śpią do wieczora, z przerwą na obiad. Nie chcę przez to powiedzieć, że to leniwi ludzie. Myślę, że po prostu warunki jakie tu panują temu sprzyjają. Ja sama, od początku pobytu w Semarang, ciągle chodzę senna. Godziny snu poprzestawiane w trzy światy. Wychodząc z domu pytam się „mamy” o której powinnam wrócić. Dostaję odpowiedź – max 22. Myślę sobie, o tej godzinie w Polsce zaczynałabym otwierać pierwsze piwo.
Cieszy mnie to,  z jaką łatwością zawieram nowe znajomości z ludźmi, których zwyczaje, religia, tak bardzo odbiegają od naszych. Wszystkie złe wrażenia które wyniosłam z wcześniejszych pobytów w krajach muzułmańskich tutaj nie mają swojego odbicia. Mężczyźni nie są nachalni, a kobiety? Bardzo otwarte, na tyle, że już po paru dniach odważam się wejść z nimi na śliskie tematy religii, pozycji kobiety w kraju. Dowiaduję się o obrządku zaręczyn, zamążpójścia, rozmawiamy o poligamii. Pewnego dnia, sama niespodziewanie zostaję zaproszona na tradycyjne, indonezyjskie wesele. Wrażenia? Ich świętowanie zasługuje na oddzielny rozdział. Powiem tyle:  WOW!
Języki. Ten bogaty kulturowo kraj, wykształcił, obok wiodącego indonezyjskiego, wiele lokalnych dialektów. A więc jest jawajski, jest balijski, zaleciałości malajskiego, mandaryńskiego. Tak samo Papua, tak samo Borneo.  W szkołach – angielski. Na ulicach? A, no właśnie. Jadąc do Indonezji przygotuj się na to, że ta garstka wykształconych ludzi (szkolnictwo jest płatne, stąd niewielu ludzi stać na porządne wykształcenie) nie czeka na Ciebie na każdym rogu by wskazać drogę czy pomóc kupić bilet. Pod okiem nauczycieli zaczynam przyswajać podstawowy indonezyjski. Dogadam się na poczcie, zapytam o drogę.



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz