czwartek, 12 września 2013

O kontrastach

Długo się wahałam, zanim zdecydowałam się napisać tę notkę. Zależało mi, żeby obraz Indonezji nakreślić w ciepłych barwach.  Jako „reporter” nie mogę sobie jednak pozwolić na tworzenie własnej rzeczywistości. Mogę ją jedynie odtwarzać. I to jej niechlubne oblicze, którego przedstawienia tak chciałam uniknąć, to zalegające na chodnikach, w rynsztokach, zbiornikach wodnych, porozrzucane po podwórkach, zasypujące nas ze wszystkich stron
ŚMIECI
Indonezja jest brudna. I bynajmniej nie jest to winą przyjeżdżających tu tłumnie turystów. Taksówkarz wypija resztkę Ice Tea, uchyla szybę, fruuu, butelka zostaje za nami, po to, by zaraz handlarz orzeszków ziemnych, widząc taką samowolkę, bez skrupułów wyrzucił za siebie zawartość swoich kieszeni. I tak się to koło kręci. 




Sytuacja z autobusu. 8-godzinna podróż z Denpasar do Surabayi, mniej więcej w połowie drogi wszystkich dopada głód. Jako że zwyczaj robienia kanapek tu nie dotarł, sytuację wykorzystują sprzedawcy street food. Po satysfakcjonującej - wspomnianych dorobkiewiczów - sprzedaży, i zadowalającym - wygłodniałych pasażerów - posiłku, pojemniczki, butelki, skórki po mandarynkach, resztki ryżu, i wszystko, co jeszcze z buzi zdążyło wylecieć, ląduje w autobusowym „korytarzu”. Nie po kryjomu, żeby sąsiad nie zauważył. Jakieś skrupuły? Przecież to takie normalne. 
Semarang leży nad samym morzem, ale nikt nigdy się tu nie kąpał. Pozwolę sobie pominąć tłumaczenie, dlaczego. Koło tej rzeki (zdjęcie poniżej) przejeżdżam każdego dnia, przekraczam ją w drodze do szkoły. Jeden rzut okiem wystarczył, by wypad na wybrzeże odsunąć na dalszy plan.

Czy to lenistwo? Czy to niechlujstwo? Co tkwi w świadomości tych ludzi, obywateli państwa które natura tak szczodrze obdarowała, że nie widzą, nie szanują, nie doceniają..?


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz